Czy każdy znajduje miłość? Czy każdy chociaż raz w życiu ma, na wyciągnięcie ręki osobę, z którą mógłby spędzić resztę życia? Nie pytam czy każdy wykorzystuje tę szansę. Wiadomo, że nie. Pytam tylko czy każdy takową ma.
Pytam o wiele rzeczy. Czy ktoś mi kiedykolwiek odpowie? O. Kolejne pytanie. Nie, ludzie mi nie odpowiedzą. Po pierwsze dlatego, że nie lubią ze mną rozmawiać o rzeczach poważnych. Po drugie dlatego, że ja nie lubię rozmawiać z nimi. Człowiek, to straszna istota, a co gorsza w ponad 60% przypadkach głupia. Nie wspominając o liceum, w liceum głupie jest minimum 80% przypadków. Nie ważne, jest jeszcze przecież trzecia opcja. Bo sami nie wiedzą. Nie wiedzą i pewnie przez całe życie będą się zastanawiać nad wieloma rzeczami, tak jak ja zastanawiam się nad tym czy człowiek jest z natury dobry. Jest? Czy Ci wszyscy ludzie, którzy robią tyle złego rodzą się dobrzy?
- Sav! - Usłyszałam jak ktoś drze mi się do ucha. Pośpiesznie się odwróciłam, a przede mną stała moja przyjaciółka Susan. Jedna z niewielu osób, która po prostu nie boi się nawiązać ze mną poważnej rozmowy. Swoją drogą, sytuacja jest komiczna. Jestem, patrząc naprawdę obiektywnie, jedną z najbardziej lubianych osób. Jednocześnie jedną z tych, które chce się uciszyć; które mówią za dużo prawdziwych rzeczy; które zauważają problem i nagłaśniają go. Przez to jestem też osobą, którą nie zawsze tak bardzo się lubi, przynajmniej patrząc z boku. A jednak to do mnie przychodzi wypłakać się wiele osób. Nie do swoich wiecznie uśmiechniętych przyjaciółek, które zawsze są miłe i potulne. To fakt, jestem oazą, w której można zamknąć każdy bolący sekret. Zamykając ten sekret, bierzesz łyk z mojego strumyka, który w tej mojej oazie płynie. Strumyk spokoju, tak go nazywam. To smutne, bo oddając cząstkę spokoju każdemu, kto jej potrzebuje zaczyna brakować jej dla mnie.
- Hej - uśmiechnęłam się przytulając przyjaciółkę. Szłam akurat do sklepu po czekoladę. Raz na kiedyś można umilić sobie życie. Z Susan widzimy się dość często. Chodzimy razem do szkoły, a poza tym zdarzało się, że przesiedziałyśmy razem parenaście dni pod rząd.
To ona była osobą, od której czerpałam troszkę spokoju, bo ogólnie rzecz biorąc nie lubię mówić o swoich uczuciach. Wolę pomagać innym, aniżeli inni mieliby pomagać mi.
Rozmawiałyśmy chwilę, lecz każda poszła w swoją stronę. Ja po milkę, a Sus do domu. Nie miałam dzisiaj czasu, ani ochoty z nią rozmawiać. Mogłabym wręcz rzec, że kocham ją jak siostrę, ale są chwilę gdy chcę być sama.
Niestety, w przyjaciółce miałam coraz mniejsze wsparcie. Po pierwsze podejrzewałam u siebie depresję nawracającą, a po drugie związała się ona z moim bratem. Mogę śmiało powiedzieć, że zaliczam go do grona dwóch, trzech osób, którym chociaż raz mówiłam o swoich prawdziwych(często negatywnie na mnie wpływających)odczuciach. Dla mojej blondwłosej przyjaciółki rzekomo nadal byłam najważniejsza. Wiedziałam właściwie, że byłam dla niej jak siostra, choć miała wiele rodzeństwa. Ale czasem po prostu było mi smutno. Może nie do końca wątpiłam w to, że jestem dla niej ważna, a w to, że jestem najważniejsza. A w tym momencie potrzebowałam być na pierwszym miejscu.
U Logana też już nie byłam. Choć kiedyś wiedziałam, że jeśli nie jestem wyżej, to jestem chociaż na równi z Sus. Nie oszukujmy się, to mi mówił wiele rzeczy, których jej bał się powiedzieć. Po części dla tego, że jestem jego siostrą, ale głównie zaufaną osobą. Sytuacja się odwróciła i nie miałabym im tego za złe, gdybym potrafiła to znieść. Nie mogłam już wyjść z nimi w trójkę, bo byłam niepotrzebnym, piątym kołem u wozu. Zapasowym. Tyle, że ja nie mogłam wtedy czuć się jak zapasowe.
Może nie byłoby tak źle, gdyby nie Jake, moja(wówczas podejrzewana)depresja oraz problemy z panowaniem nad złością. Nie wspomniałam jeszcze, że mam złamany palec. Rzekomo niefortunnie upadłam, ale tak naprawdę biłam się ze ścianą.
Kolejna komiczna sytuacja. Jeszcze niedawno uważałam ludzi, którzy gdy byli źli musieli coś uderzyć, za debili. Za niebezpiecznych, niepanujących nad sobą debili. Tymczasem sama nie zawsze zdążyłam dobiec do poduszki, by się na niej wyładować. Nie byłoby źle, gdybym zamiast psychicznie się uspokajać, nie nakręcała się bardziej. Jak bym chciała się zdenerwować. Robiłam to oczywiście nieświadomie.
No i wyżej wspomniany Jake. Duży problem.
Naprawdę bardzo ciekawy, czekam na dalszy ciąg, tylko proszę, mimo wszystko nie przestawaj pisać
OdpowiedzUsuńNiewyjustowany, pozbawiony akapitów tekst jest straaasznie ciężki do czytania.
OdpowiedzUsuńJest trochę błędów. Najbardziej bolą te w zapisie dialogów, więc radziłabym ci o tym poczytać. Nie chcę pisać, gdzie spacje, kropki, wielkie, małe litery, bo tego w internecie multum, więc na bank coś znajdziesz. Nie pasują mi też cyfry i znaczki %. W tekstach tego typu powinnaś pisać słownie te "osiemdziesiąt procent".
Bohaterka raczej mi odpowiada, poza tym, że jest trochę zapatrzona w siebie. Tu ludzie są głupi, tamci debilami, musi być najważniejsza u przyjaciółki, u brata, u kogo jeszcze już nie wiem. Jestem zaciekawiona postacią Jake'a i tym, że ma to być science-fiction. Jak? Nijak się prolog do tego ma, ale zobaczymy. Może mnie zaskoczysz. ;)
Obserwuję, czekam.